CO W BIESZCZADZKIM WORKU PISZCZY?

 

Teren Bieszczadów uchodzi za jeden z czystszych i mniej zdewastowanych przez człowieka w Polsce. Czysta woda, powietrze, wielkie lasy i mnóstwo zwierzyny. Ale gdy zagłębimy się w stronę Sianek i Beniowej niejednego może przejąć trwoga, gdy patrzy na tamtejsze lasy, a właściwie na to, co z nich pozostało. Niejeden może pomyśli o zanieczyszczeniach i ogromnej destrukcji, które nie ominęły nawet tego z pozoru zdrowego i czystego drzewostanu. Przyczyną dzisiejszego stanu rzeczy jest błąd popełniony przez ludzi, którzy na początku naszego wieku próbowali tutaj zbić majątek, nie zwracając zbytniej uwagi na środowisko.

Buk i jodła (a w XIX w. także i świerk) to gatunki, które dominowały na tych terenach. Było to ich naturalne stanowisko, rosły tu od wieków i potrafiły sobie dać radę ze zwierzyną, chorobami, owadami i ciężkimi warunkami atmosferycznymi, ale ostatecznie nie potrafiły sobie poradzić z najgroźniejszą bestią - człowiekiem. Najczęściej, bo już na początku XIX w., pod siekierami drwali padł świerk uważany za chwast wśród drzew, natomiast rozwijający się w owym czasie przemysł nafty zagroził puszczom bukowym. Do worka bieszczadzkiego trafili ludzie przedsiębiorczy, którzy cięli las bez opamiętania myśląc tylko o mamonie. Firma Rubinstein and Frommer z Brehmy dokonywała gwałtownej eksploatacji lasów na terenach przylegających do Beniowej i Bukowca, czego wynikiem było wycięcie do połowy lat 20-tych większości naturalnych drzewostanów i pośrednio dzisiejszy krajobraz. W okolicach Dydiowej lasy eksploatował S. Wołkowicki, na Łokciu Osińskim, a na Siankach B. Weinsberg i H. Wol.Warto również nadmienić, że tartaki były prawie w każdej wsi. Beczki do przewozu ropy naftowej produkowano na folwarku Beczkarnia między Sokolikami a Beniową, prócz tego istniała w Tarnawie fabryczka elementów meblowych firmy Adlevsberg, Sternhel i spółka. Kiedy popyt na beczki, a popyt na meble zmalał, pojawił się nowy sposób zarobku pozyskanie papierówki czyli drewna na papier. Miejsce „załatwionego” bieszczadzkiego buka zajął świerk, gatunek najlepszy do tego rodzaju przerobu. Nasiona świerka sprowadzano z austriackich Alp i wysiewano na zrębach razem ze zbożem, które w pierwszym roku przygłuszało chwasty. Na następny rok zboże obumierało, a niebojący się już chwastów świerk rósł dalej. Wyrosłe w ten sposób drzewostany planowano wyciąć między 40-tym a 50-tym rokiem życia, kora z nich miała być wykorzystywana w celach garbarskich. Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie II wojna światowa, w wyniku której wysiedlono stąd ludzi, drzewa natomiast pozostały. Mimo tego, że rosły na glebach jak na świerka wystarczająco urodzajnych, nie było im łatwo. Trudno pisać o sprawach, o które toczą spory naukowcy, ale w skrócie przedstawia się to tak:  choroby i klimat, a w  starszych drzewostanach korniki „urządzające igrzyska” pod korą i na koniec nieracjonalna gospodarka leśna doprowadziły do tego, co możemy zobaczyć na tym terenie. Po II wojnie światowej, gdy co raz częściej zdarzały się gradacje (masowe pojawy) szkodników, postanowiono usunąć świerka z miejscowych drzewostanów. Sprowadzono i zamontowano kolejkę linową do zrywki drewna oraz stosowano zręby zupełne, co nie pozostało bez wpływu na środowisko. Kolejka uważana była za nowoczesną i niezwykle wydajną, chociaż w praktyce tak nie było. Gdy przekonano się, że daje więcej strat niż zysków, wycofano ją z eksploatacji. Obecnie planuje się usuwać zaatakowanego przez korniki świerka i czekać, aby wszystko znowu porosło lasem. Tak, jak przed wiekami pojawia się buk. Na razie mały, ale za kilkadziesiąt lat zaszumi tu najprawdopodobniej znów bukowy las, tym bardziej, że skutecznie pomagają temu leśnicy znający się na swoim fachu, którym leży na sercu naprawa bieszczadzkich drzewostanów.

Niewątpliwie największą osobliwością przyrodniczą worka bieszczadzkiego są torfowiska, czyli zbiorowiska roślinne, w których tworzy się torf, ulega on powolnemu zwęgleniu dzięki przesiąknięciu wodą ubogą w tlen. Podobne torfowiska występują w Polsce tylko na Podtatrzu, w Sudetach i na Pomorzu. W dolinie Sanu po polskiej stronie znajduje się 8 torfowisk, z których 5 jest rezerwatami przyrody: „Dźwiniacz” (10,54 ha), „Litmirz” (13,00 ha), „Łokieć”(10.28 ha), „Zakole” ( 5.25 ha ), „Tarnawa” (34.4 ha ). Torfowiska te zaliczane są do wysokich, tzn. są kopulasto wypiętrzone, mają z reguły soczewkowaty kształt, no i posiadają charakterystyczną szata roślinną. Tutaj, w Bieszczadach Zachodnich leżą na wysokości 600 – 700 m n. p. m., odznaczają się chłodnym i wilgotnym mikro klimatem oraz własnym poziomem wód gruntowych, niezależnym od otoczenia. Grubość pokładu torfu może dochodzić do kilku metrów. Te „ciekawostki przyrodnicze” są przeważnie z rzadka porośnięte drzewami i krzewami wyrastającymi do 5m wysokości. Typowymi roślinami torfowiska wysokiego są: rosiczka okrągłolistna (kiler), bobrek trójlistkowy, wełnianka pochwowata oraz mchy torfowce.

Największym i chyba najciekawszym rezerwatem jest „Tarnawa” w rejonie nieistniejącej wsi  Tarnawa Wyżna. Obejmuje on obszar łąk i torfowisk z interesującymi roślinami: modrzewicą zwyczajną, borówką bagienną, bażyną czarną, żurawiną błotną i bagnem zwyczajnym. Ta ostatnia roślina może służyć zamiast naftaliny do odstraszania moli, natomiast jej właściwości halucynogenne obserwujemy po zjedzeniu owoców borówki bagiennej, na których osiada pyłek bagna powodujący zaburzenia i „odloty” u jedzącego.

Na terenie torfowiska „Tarnawa” znajduje się jedyne w Bieszczadach naturalne stanowisko sosny. Do ciekawostek należy zaliczyć fakt, że przed II wojną światową przez 5 lat tliło się torfowisko koło Dźwiniacza przypadkowo podpalone przez iskrę z komina ciuchci kolejki wąskotorowej.

Jeżeli z samego dna worka bieszczadzkiego zechcemy się wybrać w góry na połoninach możemy spotkać rośliny, które mają tu jedyne w Polsce stanowisko. Tylko wśród roślin kwiatowych jest 27 takich gatunków. Rozległe zarośla pod połoninami tworzy olsza kosa, czyli zielona, która w Bieszczadach zajmuje miejsce nie spotykanej tu kosodrzewiny. Dość rozpowszechnione są goździki skupione i fiołki dackie, rzadszy jest wężymord górski oraz ciemiężyca biała, natomiast łatwo jest spotkać ciemiężycę zieloną, liście jej wyglądają apetycznie, ale nie radzimy robić z nich sałatki, gdyż są śmiertelnie trujące dla ludzi. Dla ludzi, bo jeleniowate zjadają ją na wiosnę, aby wytruć w swoich żołądkach mikroorganizmy rozkładające pokarm zimowy i wprowadzić mikroorganizmy rozkładające pokarm letni. W pobliżu Przełęczy Użockiej rośnie arnika górska. Oczywiście wszystkie wymienione tu rośliny są prawnie chronione i nie można ich zrywać, tym bardziej, że połoniny tworzą ścisły rezerwat przyrody. Nie wolno także zadeptywać rezerwatów torfowiskowych i terenów BdPN-u, który rozciąga się obecnie po Beniową i Bukowiec. Wewnątrz Parku wolno poruszać się po znakowanych szlakach turystycznych oraz po ścieżkach dydaktyczno-przyrodniczych za zezwoleniem władz BdPN-u i Straży Granicznej.

Niedźwiedź brunatny, wilk, ryś, żbik, borsuk, żubr (sprowadzony w 1963 r.), jeleń karpacki, łoś, sarna, lis, orzeł przedni, orlik krzykliwy i grubodzioby, gadożer, trzmielojad, kania ruda, sokół wędrowny, bocian czarny, drozdy, dzięcioły i dziesiątki innych ssaków i ptaków drapieżnych, owadożernych i roślinożernych to naturalni mieszkańcy worka bieszczadzkiego. Nie spotykany już nigdzie w Polsce wąż Eskulapa dusiciel ( długość ok. 2 m ) i wszystkie krajowe gady z wyjątkiem żółwia błotnego, również rzadka żaba zwinka, wiele gatunków ginących owadów niepylak mnemozyna i paź żeglarz, biegacz zielonozłoty i nadobnica alpejska dopełniają opisu rzadziej spotykanych gatunków bieszczadzkiej fauny. Oprócz tych wymienionych żyje tu wiele innych, nie mniej ciekawych zwierzaków, których nie sposób tutaj wymienić.

Do BdNP-ego planuje się sprowadzić bobry. Prawdopodobnie kiedyś tu występowały, o czym może świadczyć nazwa ukraińskiej wsi leżącej niedaleko Sanu, Boberka. Aby sobie żyły tu spokojnie, zbudowano na górskich potokach kilka zbiorników wodnych i obsadzono je bzem, osiką, olszą i wierzbą po to, żeby miały, co jeść i nie robić szkód w lesie.

W przyszłości leśnicy BdNP-u planują sprowadzenie tutaj cietrzewi i głuszców. Miejmy nadzieję, że „niedźwiedzi zakątek” (miedwiedij ugoł), jak kiedyś nazywany był worek bieszczadzki, stanie się ostoją wielu zagrożonych gatunków.


email6.gif (3506 bytes)Uwagi do Webmastera

Powrót do strony głównej serwisu WOREK