NIESAMOWITE OPOWIEŚCI

 

Kiedyś może przystaniesz nad Sanem i będziesz gasił pragnienie umęczonego wędrówką ciała. Nawet przez myśl Ci nie przejdzie, że tu w tej dziczy niegdyś mieszkało wielu ludzi. I podobnie jak Ty, po codziennych trudach gasiło tą wodą pragnienie. Rozejrzyj się wtedy baczniej wokół siebie. Może dostrzeżesz gdzieś kępy pokrzyw – ostatni namacalny dowód ich istnienia. Wsłuchaj się w szum wody, może usłyszysz pieśni tych Bojków, może dowiesz się coś o obrzędach tamtych ludzi. Popatrz na drzewa. To pod nimi w wigilię św. Jana Chrzciciela albo w dni tzw. Rosawe tj. piątek i sobotę przed Zielonymi Świątkami bisurkanie zbierały zioła. A były to wyjątkowe kobiety posiadające moc użytkowania dobrych i złych ziół. Potrafiły one leczyć choroby, a także zdejmować z ludzi uroki. Gdybyś się znalazł tu, w tych szczególnych dniach może spotkałbyś bisurkanię zbierającą rośliny o niezwykłej mocy. One muszą o świcie wybiec ze swych chat, by znaleźć zioła, które z rosą muszą być zebrane. W owych dniach kobiety sprawdzają na swych wygonach, czy im ktoś czarów nie zakopał, a same je zakopują na wygonach sąsiadek. Bo musisz wiedzieć, że jeśli gospodyni jakaś na cały rok chce krówkom pomnożyć mleka to trzeba jej w piątek rosawy wziąć chleb, sół, a także ziele zwane rozchodnikiem i zakopać na miedzy sąsiadek. W sobotę na nowo musi je wydobyć, a następnie swoim krukom dać do spożycia. Ale biada, jeżeli ją sąsiadka ubiegnie i odnajdzie zakopane czary, wówczas obrócą się na pożytek cudzy, a na jej szkodę.

Radzę Ci wybrać się do źródeł Sanu, jeśli chcesz wyleczyć przestrach gwałtowny lub lekką chorobę. Przejdziesz swoistą kurację Bojków, którzy zabieg ten nazywają odlewaniem laku (lęku). Przywołują oni starą kobietę uchodzącą za bisurkanię. Ta roztapia na żarzących się węglach ołów w cynowej łyżce i nad roztopionym metalem szepce jakieś słowa tajemnicze. Osoba chora lub urzeczona siada na progu chaty, albo na pomiotle, łopacie, kociubie, trzymając na głowie misę z zimną wodą. Bisurkania, prawiąc ciągle swe zaklęcia, wylewa ołów do misy, ostygły wyjmuje, wróżąc z figur przyczynę choroby. Ołów ten, owinięty starannie, oddaje chorej osobie do noszenia na piersiach, co ma chronić od złych mocy. Całkiem możliwe, że wyda Ci się to śmieszne. Kiedy wyczytaliśmy tę informację w „Dziełach wszystkich’ O.Kolberga na naszych twarzach pojawiły się pobłażliwe uśmieszki. Gdyby nie to, że również w mojej miejscowości mieszka kobieta, która leczy podobnie, co więcej skutecznie, wiadomości te potraktowalibyśmy z przymrużeniem oka.

„Worek bieszczadzki” jest pełen niebezpiecznych miejsc. W każdej chwili możesz wpaść w zastawione przez propnastyka sidła. To zły duch, Czarny Bóg, o którym z drżącymi od strachu ustami mówią Bojkowie. Ma on wiele imion i wiele postaci, najczęściej zwany jest propnastykiem. By przed nim się ustrzec musisz bacznie obserwować przyrodę. Prawdopodobnie ze złą chmurą nadchodzi, albo z wiatrem leci. Nikt go nigdy nie widział. Nie może on jak diabeł przemieniać się w złego człowieka, czy w zwierzę, choć posiada równą moc czynienia zła. Szczególnie bądź czujny wówczas, gdy wiatr będzie wielkie koła kręcił, bo wtedy właśnie propnastyk sidła na ludzi zakłada. A gdyby Ci się zdarzyło wpaść w jego potrzask musisz szybko wypowiedzieć słowa: „CUR PEK (szczezaj) DUCHU NIECZYSTY” lub przeżegnać się. Inaczej dusza Twoja przepadnie na wieki. Nie musisz się go jednak obawiać jeśli jesteś człowiekiem o dobrym sercu. Kiedy Twoje sumienie jest czyste, to całkiem śmiało, bez obaw możesz wędrować po Bieszczadach. Takim ludziom on krzywdy wyrządzić nie może. Lecz jeśli duszą Twoją rządzi Zły, to lepiej byłoby dla Ciebie, gdybyś się tam nie pojawiał. On właśnie przebywa pomiędzy złymi ludźmi i wybiera sobie najgorszego z nich na służbę dla siebie. Owi nieszczęśnicy w służbie Złego zwią się upiorami. Zawsze zachodzi możliwość, że możesz być tym najgorszym. Lepiej nie kusić losu. Na pewno nie chciałbyś mieć czerwonej twarzy, bo po tym poznaje się ich właśnie. Co prawda umieją one czarować i posiadają wielką znajomość ziół, ale jest to niczym w porównaniu z tym, że ludzie unikaliby Cię za wszelką cenę, tak jak niegdyś czynili Bojkowie. Musisz wiedzieć jak te upiory potrafią być złośliwe, sprowadzają burze na zasiane pola, na sioła zielone; gradem niszczą zboża; piorunami zabijają ludzi, bydło; palą chaty. Nawet po śmierci chodzą po świecie i mszczą się na tych, którzy im za życia dokuczali.

Co miesiąc upiory zbierają się na nowiu albo na „łysej” górze, albo na rozstajnych drogach. Tam radzą ze starszyzną lub hulają, bo diabły zawsze na swoje wesele zapraszają upiory. Zdarzyć się może, że zagubiony gdzieś w głuszy możesz trafić na tak nieludzką uroczystość. Nie pozostanie Ci w tej chwili nic czynić, jak tylko przeżegnać się. O tym już chyba wspominaliśmy.

Upiór taki nawet po śmierci może sprowadzać choroby na żyjących, a czasami może przyczynić się do czyjegoś zgonu. Zdarza się tak, że przez dłuższy czas zły duch czyni szkody. I kiedy nie pomagają żadne zaklęcia, ani modły należy uciec się do metod Bojków. Mianowicie najstarsi gazdowiew nocy odkopują zwłoki upiora, kładą mu sierp na piersi, guzy od sieraka w usta <sierak zwykłe odzienie Bojka> przez co moc swoją traci. Może się zdarzyć, że trafisz na wyjątkowo upartego upiora. Taką ewentualność też przewidzieli Bojkowie. Wtedy ucinają głowę trupa, kładą ją w jego nogi, a krew co się wysączy, zbierają i mażą nią wrota przy wjeździe do wsi i wrota domów, a czasem i piją tą krew z wódką dla odstręczenia od siebie upiorów.

Abyś uwierzył w skuteczność tych obrzędów, trzeba Ci przytoczyć jakiś konkretny fakt z życia codziennego. By wykorzenić raz na zawsze niedowiarstwo z Twojego serca, drogi czytelniku opowiemy Ci historię zaczerpniętą z książki O. Kolberga. Posłuchaj więc:

Człowiek jeden, żołnierz wysłużony, miał bardzo złą żonę, która mu wiecznie dokuczała i o której ludzie mówili, że jest bisurkanią. Z ciężkiej zgryzoty pił nieboraczysko i upiwszy się raz, gdy żona z nim kłótnię rozpoczęła, bił ją tak uporczywie, że umarła; nikt się o nią nie dopominał, bo jej ludzie nie lubili. Na drugi dzień rano przychodzi siostra jego rodzona i mówi mu: „Iwanie, cóżeś ty zrobił Zabiłeś żonę, a ona jest upiorczycą, zgubi więc cię pewnie”. „-Skąd ty wiesz o tym?” „ Bo ja sama jestem w mocy szatańskiej”, „-Ratuj, radź” – błagał brat przestraszony. Żal jej było gubić krew rodzoną, podała mu więc taką radę: „Weź pierwszą trzaskę, która odpadnie przy robieniu trumny żony schowaj ją przy sobie; pierwszej nocy po pogrzebie idź na grób żony, stań na tej trzasce w jej nogach, podeprzyj się ożogiem, czekaj i nie strachaj się tym, co widzieć będziesz”.

Posłuchał brat siostry i zrobił wszystko jak kazała. Pierwszej nocy po pogrzebie stanął na grobie, na trzasce i czekał. O północy zaczęły otwierać się groby, upiory z nich wylatywały i wszystkie gromadziły się wokół Iwana. Iwan modlił się i czekał. Naraz otworzył się grób jego żony i ona jak żywa wstała z niego. Opowiedziała duchom krzywdę uczynioną jej przez męża i kazała go dostawić sobie żywego lub nieżywego. Nad rankiem wracają <wysłane przez nią> upiory; pyta ich Iwanowa żona, czy przyprowadziły jej męża. „Nigdzie go nie ma; oblecieliśmy świat cały, nigdzie nie znaleźliśmy.” Wtem kur zapiał, upiory powróciły do grobów, a Iwan do domu. Na drugą i trzecią noc, powtarzało się to samo, a w końcu za trzecim razem Iwanowa żona straciła wielką moc nad mężem i wróciła na zawsze do zimnego grobu, a Iwan, ocalony, dawał ofiary za jej duszę.

Jeśli już poznałeś propnastyka i bisurkanię, to nie sposób nie wspomnieć Ci o innej niezwykłej postaci tam żyjącej, mamy na myśli chmarnika. Chmarnicy to znachorzy zażegnujący chmury. Są bardzo szanowani przez Bojków, a wsie, w których mieszkają czują się bardzo wyróżnione. Chronią oni dobra ludzi pobierając od nich zapłatę lub pensję z gminy. Swoimi laseczkami odganiają chmury na dalsze sioły, mianowicie na te, które rocznego haraczu w ziarnie nie płacą. Chcemy Ci zwrócić uwagę na ich laseczki: taka laseczka moc niezwykłą czerpie ze śmierci, którą zadała żabie, gadowi i wężowi, czyli zwierzętom prowadzącym ze sobą wojnę.

Czasem możesz węża trzymającego w pysku żabę. Wtedy trzeba Ci wziąć taki pręt, co w jednym roku wyrośnie (jednoroczna latorośl) i oddzieli żabę od gadziny. Od tej chwili i Ty mógłbyś skutecznie rozpędzać chmury, grady, burze.

 


email6.gif (3506 bytes)Uwagi do Webmastera

Powrót do strony głównej serwisu WOREK