WSTĘP

To nie jest przewodnik. To nie jest opracowanie naukowe. To nie jest powieść sensacyjna. To nie jest coś co potrafimy nazwać. Nie sądzimy też, że Ty spróbujesz nadać temu jakieś określenie, bo to przerasta siły zwykłego człowieka. Jak zdążyłeś się zorientować po kilku początkowych zdaniach dzieło niniejsze jest pisane specyficznym stylem. Specyficznym dlatego, że: po pierwsze - nieszczególnej jakości; po drugie niezbyt poważnym. Wynika to z tego faktu, że o języku polskim mamy skąpe wiadomości ( i tu daje znać o sobie wrodzona skromność ) oraz z tego, że wszyscy jesteśmy niepoważni. Pomysł napisania tego ''czegoś'' narodził się w pewien zimowy dzień w zatłoczonym autobusie. Podróżując tak, jedliśmy słone paluszki popijając słodkim napojem - z tego musiał powstać jakiś dziwny pomysł. I powstał. Wysunęła go nasza nieoceniona psorka. Zaproponowała, żebyśmy opisali jakiś rejon Bieszczadów. Właściwie nie wiadomo dlaczego wybór padł na worek bieszczadzki. Może dlatego, że to bardzo ciekawy i urokliwy obszar? Może dlatego, że to bardzo dziki obszar? Może dlatego, że nikt jeszcze o nim nie napisał? Powodów można znaleść więcej i niekoniecznie tylko jeden z nich jest prawdziwy. W każdym razie pomysł się spodobał. Zabraliśmy się do gromadzenia materiałów. Początkowo szło nam opornie, ale spotkaliśmy ludzi, którzy bezinteresownie poświęcili swój czas dla nas, wyszukując przeróżne opracowania o interesującym nas rejonie. Całego stosu materiałów dostarczył nam pracownik historyczny Muzeum Przyrodniczego w Ustrzykach Dolnych (były punk zresztą) oraz pracownik Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku (niestety nie wiemy nic o jego związkach z subkulturami młodzieżowymi), pomogli nam także dwaj proboszczowie z Komańczy - prawosławny i grekokatolicki, a także sąsiadka jednego z autorów. Przy uzupełnianiu materiałów służyli nam znajomi ze wspólnych wypraw w góry, angażując się mocno w nasze sprawy i nie zwracając uwagi na nasz nie wzbudzający zaufania wygląd. Kiedy przebywaliśmy w Siankach i okolicy spotkaliśmy się z ciepłym przyjęciem BdPN-u, a konkretnie jednego z jego leśniczych. Przez cały czas pomagali nam w różny sposób pracownicy BdPN-u. Chodząc po worku bieszczadzkim spotkaliśmy jeszcze jednego człowieka, który poświęcił dla nas swój czas: Radka - ''nagrobka'' (wyjaśnienia w dalszych rozdziałach). Dziękujemy tym wszystkim osobom, które zupełnie bezinteresownie służyły nam pomocą, czy to udzielając informacji, czy to oprowadzając po rejonie Sianek, czy też w inny sposób. Dziękujemy także wszystkim osobom z naszej szkoły (słynne na cały świat Technikum Leśne w Lesku), które przyczyniły się do powstania niniejszego dzieła. Jeszcze raz wielkie, wielkie dzięki dla wszystkich.


email6.gif (3506 bytes) Uwagi do Webmastera

Powrót do strony głównej serwisu WOREK